Nie taka sucha pustynia, czyli wyprawa do Lagun Altiplano, Czerwonych Skał i flamingów
6 rano….alarm w telefonie wyrywa nas ze snu…wynurzamy się z ciepłych śpiworów i czym prędzej wskakujemy w softshelle. Za jakieś 4h pewnie będziemy się topić z gorąca…Tymczasem chłodny, pustynny poranek skutecznie wybudza nas z letargu porcją rześkiego powietrza. Czekamy na naszego szofera. Damy się powieźć (jak nigdy) pewnej agencji turystycznej na poszukiwanie flamingów i lagun, ukrytych pod kordylierą. Jedziecie z nami?
Vamos?
Na początek mieliśmy szczęście co do kompanów wycieczki – 6-osobowa zwariowana grupka Brazylijczyków i do szofera-przewodnika – Horacio.
Pierwszym punktem programu jest śniadanie w wiosce Socaire. Dostajemy jajecznicę i wielkie chlebki „pan amasado”. Z pełnymi żołądkami ruszamy w kierunku Czerwonych Skał. Droga jest dość prosta i raczej łatwo się dostać własnym środkiem transportu. Nasz kierowca dzieli się z nami mistyczną miejscową ciekawostką –po zjechaniu z górki ( w konkretnym miejscu) i wrzuceniu biegu „na luz” nasz van zaczyna cofać się spowrotem pod górę..sam…Kiepski ze mnie fizyk, więc wybaczcie brak logicznego wytłumaczenia – zostawmy to jako magiczny trik Atacamy.
Tymczasem wzrasta wysokość i powoli zaczyna brakować tchu…Wokół drogi grasują dzikie vicuñas (nie mylić z lamą), które od czasu do czasu trzeba przepuścić „na przejściu”.
Czerwone Skały (Piedras Rojas) znajdują się na wysokości ok. 4000 m.n.p.m. Zielono-turkusowa laguna (Salar de Aguas Calientes), wypełniona solnym dnem tworzy niezwykły kontrast w połączeniu z czerwienią formacji, które swój kolor zawdzięczają wytrącanemu się tam żelazu. Choć ich barwa nie do końca odpowiada folderowym, photoshopowym zdjęciom, tak czy siak krajobraz robi wrażenie.
Do tego odbijające się w lustrze wody lekko olukrowane śniegiem szczyty otaczającej jej kordyliery. Wysokość jest tu odczuwalna….krótki spacer lekko nas męczy. Szkoda, że zatrzymujemy się tu tylko na pół godziny.
Kolejnym punktem programu są Laguny Altiplano (Lagunas altiplanicas). Laguny Miscanti y Miñique, zasilane wodą z podziemnych źródeł zajmują razem prawie 11tys. ha (przy czym największa jest Miscanti). Otoczone ośnieżonymi wulkanami o tych samych nazwach, granatowe jeziora są doskonałym miejscem dla żyjącej tu fauny, w szczególności ptactwa m.in. flamingów, ale też wszędobylskich vicuñas.
Na obiad wracamy do Socaire: zupę z orzeszków ziemnych z kawałkiem mięsa, makaronem i uwaga! Frytkami! oraz pokaźnej wielkości drugie danie.
Na koniec obiecane flamingi…wisienka na torcie…Laguna Chaxa…pocztówka miała przeistoczyć się w pełnowymiarowy obraz, wypełniony brodzącymi w wodzie różowymi ptakami….Zamiast wisienki była co najwyżej pestka…bo flamingów skutecznie odizolowanych od turystów wodnym kanałem, było zaledwie 5…Rozczarowanie, nie powiem, no ale na taki trafiliśmy sezon (reszta kompanów już wymigrowała na zimę).
Zanim wrócimy do San Pedro, wpadamy jeszcze po drodze do wioski Toconao, słynącej z architektury na bazie wulkanicznych kamieni „liparitas” i rękodzieła.
Na głównym placu znajduje się kamienny kościół i dzwonnica św.Łukasza, zbudowana z kamieni, klejonych błotem oraz z kopułą z drewna kaktusowego.
Wskazówki praktyczne:
Do Piedras Rojas jak i do lagun można dojechać bez problemu własnym/wynajętym autem. Nie jest koniecznie potrzebny napęd 4×4. Droga na dłuższym odcinku asfaltowana.
Wycieczka z lokalnym biurem kosztuje w granicach 50 – 70.000 CLP (w cenie transport, pilot, śniadanie i lunch). W cenę nie są wliczane bilety wstępów, które wyglądają następująco:
Piedras Rojas – póki co wjazd nie jest kontrolowany, bezpłatnie
Lagunas Altilpanicas + Laguna Chaxa – ok.5.500 CLP
Ceny są tylko orientacyjne – w praktyce zmieniają się co jakiś czas, w tendecji oczywiście rosnącej.
A komu z Was udało się zobaczyć flamingi na Atacamie? Podzielcie się!