Ameryka Południowa,  Chile,  Regiony

Pająki, temblory i inne bandziory – bezpieczeństwo w Chile

Mówi się, że Chile to najbezpieczniejszy kraj w Ameryce Południowej, przynajmniej jeśli chodzi o stabilizację polityczną i ekonomiczną na tle innych krajów kontynentu. Nie grożą też raczej ataki terrorystyczne, ani masowe porwania dla okupu, choć delikwenci różnej maści czają się jak zwykle w wielkich aglomeracjach i turystycznych hot spotach. Natura i różnorodne krajobrazy to niewątpliwie najcenniejszy dar jaki dostało Chile, ale stanowiący jednocześnie największe źródło zagrożeń. Jak pojechać na koniec świata i wrócić bez szwanku? Abyś mógł zadbać o swoje bezpieczeństwo w Chile, zobacz listę niebezpieczeństw, o których może nawet nie miałeś pojęcia.


Siła natury, siła zniszczenia

Położone między Pacyfikiem a Andami, od zielonej i surowej Patagonii, przez lodowce, pasmo wulkanów, po gorącą i najsuchszą pustynię na ziemi, Atakamę. Ponad 4 tyś. km różnorodnych krajobrazów i nieskazitelnej przyrody – to istny raj Chile. Położenie kraju, które warunkuje te wszyskie walory to również przyczyna licznych katastrof naturalnych. Czego można się tu spodziewać?

Trzęsięnia ziemi i tsunami

Chile znajduje się w Pacyficznym Pierścieniu Ognia, na styku płyt tektonicznych Nazca i Południowoamerykańskiej. W tym kraju praktycznie nie ma dnia, żeby gdzieś nie zatrząsło. Są to jednak wstrząsy o stosunkowo niskim natężeniu, zazwyczaj o magnitudzie w przedziale 3 – 5 . Raz na jakiś czas zdarzy się taki o sile 6 -7 stopni , co akurat w Chile wcale nie oznacza jeszcze trzęsienia ziemi. Chilijczycy bowiem przez stulecia wypracowali sobie swoistą odporność i własną skalę według której reagują w przypadku zagrożenia.

www.wikicharlie.com

Podczas lekkiego drgania (zwanego „temblor”) usłyszcie zatem, że „esta temblando„, a Chilijczycy jak gdyby nic nie wstaną z krzesła, nie oderwą się od pracy, nie odstawią piwa i nie przerwą prowadzonej rozmowy (tymczasem ty pewnie staniesz już przy wyjściowych drzwiach). Gdy siła wstrząsu oscyluje między 6 a 8 stopni, Chilijczyk zacznie się martwić, napisze do rodziny na whatsappie, przytrzyma telewizor, żeby nie spadł, ale z pewnością jeszcze nie spanikuje, „temblor” przekształci się w poziom „sismo„, podczas gdy ty będziesz szukał na ulicy stołu, żeby się schować. Kiedy Chilijczyk stwierdzi, że to już nie „sismo” a „terremoto” (powyżej magnitudy 8), zaczyna szukać schronienia, podczas gdy ty wysyłasz już pożegnalne wiadomości do rodziny i modlisz się jak nigdy wcześniej. Może to trochę humorystyczny obraz, ale tak właśnie Chilijczycy reagują na zjawisko, które my jednym słowem określamy „trzęsienie ziemi”. Internet jest pełen memów i filmików porównujących zachowania mieszkańców Chile i reszty globu podczas wstrząsów.

Historia Chile od zawsze związana jest z występowaniem trzęsień ziemi. Największe śmiertelne żniwo zebrała katastrofa z Chillan z 1939 r. ( 5648 zabitych), jednak to 8-minutowe trzęsienie z 22 maja 1960r., które spustoszyło Valdivię (południe kraju) wpisało się jako najsilniejsze w dziejach ludzkości, osiągając magnitudę 9.5. Jego następstwem było tsunami, które dotarło nawet do Hawajów i wybrzeży Japonii. Jedne z najsilniejszych wstrząsów ostatnich lat pochodzą z 2010 (8.8) i 2015 roku (8.4). Od dłuższego czasu krąży też teoria o nadejściu 'megaterremoto”, czyli mega trzęsieniu ziemi…

Jak wyjść z tego cało?

  • Przygotuj się na to, że jedziesz do kraju sejsmicznego. Ruchy ziemi to w Chile chleb powszedni. Musisz mieć wielkie szczęście, a raczej nieszczęście, by znaleźć się tam w trakcie trzęsienia ziemi stulecia. Nie schizuj przed wyjazdem, zobacz jak podchodzą do sprawy Chilijczycy jak np. ten Pan dziennikarz albo ten koleżka.
  • Ileż razy przechodziliśmy koło wieżowców w Santiago, czy placu budowy, Tomi ( niedoszły inżynier) zwracał uwagę na konstrukcję i użyte materiały, które w przypadku trzęsienia, dzięki swej elastyczności utrzymają budynek „w pionie”. Nie masz się zatem co stresować! Jedziesz do kraju, który od lat góruje w zaawansowanej inżynierii antysejsmicznej.
  • Kiedy lampa się buja, wiedz, że coś się dzieje…
  • Przede wszystkim spokój. Gdy podczas wstrząsów jesteś w budynku, który jest sejsmicznoodporny, to zaleca się pozostanie w nim do momentu ich ustania (wbrew pozorom więcej niebezpieczeństw czycha na ulicy). Jeśli wstrząsy są bardzo silne ukryj się pod stołem lub stań w drzwiach (podobno najmocniejsze miejsce mieszkania). Gdy jednak nie jesteś pewny co do konstrukcji, to wydostań się z budynku schodami i wybierz bezpieczne miejsce, jak najdalej od słupów elektrycznych i kabli.
  • Niewątpliwie najlepszą pomocą w trakcie trzęsienia jest posiadanie obok siebie Chilijczyka 🙂
  • Po więcej oficjalnych wskazówek zajrzyj tu.
  • Kiedy, gdzie i z jaką siłą trząsło możesz sprawdzić na stronie Centrum Sejsmologicznego , które na bieżąco aktualizuje listę wszystkich występujących na terenie Chile wstrząsów.

*Bardzo dobrym i przydatnym źródłem informacji na temat aktualnych zagrożeń naturalnych i alertów jest strona chilijskiego Ministerstwa Wewnętrznego i Bezpieczeństwa Publicznego ONEMI. Zajrzyjcie tam przed podróżą.

Z naszego doświadczenia

Myśl o trzęsieniu ziemi szczerze mnie przerażały. O dziwo mój pierwszy raz ( trzęsienie) przeżyłam w … Maladze, na pół roku przed wyjazdem do Chile. Bujające sie łóżko w środku nocy i trzeszcząca szafa to absolutnie nie było coś, czego mogliśmy sie spodziewać w Hiszpanii. Na warunki chilijskie to był dopiero temblor (ok. 5 stopni), jak na Europę – trzęsienie ziemi. Przy takiej sile europejskie domki i bloki, nieprzygotowane na tego typu ewentualności łatwo mogą posypać się jak kostki domina.

Będąc już w Chile przeżyliśmy kilka wstrząsów (najsilniejszy o magnitudzie ok. 7). Najgorsze są te w nocy. Budzisz się raz, bo trzęsie, a później jeszcze co jakiś czas przychodzi replika….Praktycznie za każdym razem pakowałam wtedy plecak, stawiałam go wraz z butami i ubraniem przy łóżku. Na wszelki wypadek….Trudne też były pierwsze noce w Pilolcura Lodge (gdzie pracowaliśmy), vis a vis oceanu, w miejscu, gdzie prawie 60 lat temu zatrząsło najmocniej w historii. Każdy szum rozbijającej się fali otwierał szeroko oczy: „czy to nie czasem tsunami?” A później się przyzwyczailiśmy …. do myśli, że mieszkamy w sejsmicznym kraju.

Wulkany – drzemiące i wybuchowe majestaty

Chilijski łańcuch wulkaniczny plasuje się jako drugi, zaraz za Indonezją jako najbardziej aktywny na świecie. Spośród 2900 wulkanów, tylko, albo aż 90 jest potencjalnie aktywnych, z czego 60 z nich zarejestrowało swoją aktywność w dziejach. Najbardziej znane i należące do najniebezpieczniejszych to m.in. Villarica, Llaima, Calbuco.

Największa w historii Chile erupcja to sprawka wulkanu Quizapú, z 1932 roku. Chmura pyłu sprawiła, że dzień zamienił się w noc. Ostatnie większe erupcje wulkaniczne pochodzą z 2015 roku.

Jak wyjść z tego cało?

  • Jeśli w rejonie, do którego się wybierasz znajduje się wulkan oznaczony czerwonym alertem – zrezyguj z wyjazdu w tamtejsze strony. Trekking do krateru w przypadku tych słynnych jak Villarica, czy Osorno i tak zostanie odwołany
  • Tu znajdziesz więcej wskazówek.
  • Strona ONEMI regularnie aktualizuje wszystkie alerty, także zaglądnij tam przed podróżą.

Araña de rincón – co to za potwór

Do tej pory pewnie kojarzyliście pająki jako zmorę Australii. Co prawda Chile nie roi się od szpetnych, śmiercionośnych szkarad, ale żyje tam jeden z najniebezpieczniejszych przedstawicieli gatunku – Loxosceles laeta, w Chile zwany Araña de rincón, po polsku pustelnik chilijski. Jad tego pająka powoduje poważne uszkodzenia organizmu, które mogą doprowadzić nawet do śmierci.

Araña de rincón (w wolnym tłumaczeniu: pająk, chowający się w kącie) wcale nie jest agresywna. Atakuje dopiero w momencie zagrożenia. Jak sama nazwa wskazuje lubi chować się w zaciemnionych miejscach, zakurzonych zakamarkach, do których nie zawsze zaglądamy, w szafach, szufladach, w ubraniach, pod łóżkiem, za obrazem etc. Dopiero po jakimś czasie i pierwszym spotkaniu z tym pająkiem zrozumiałam, dlaczego Chilijczycy mają fioła na punkcie częstych, prawie że swiątecznych porządków (typu odsuwanie szaf, wymiatanie kątów), i po co przetrzepują pościel przed pójściem spać. O wiele częściej można spotkać Araña de rincón w domku na wsi, albo miejskim domu z patio niż w mieszkaniu na 10 piętrze. Upalne lato to pora, kiedy najczęściej ten niemiły gość wkrada się w chłodne kąty.

Jak wyjść z tego cało?

  • Przede wszystkim nie nakręcaj się, że pierwsze co zobaczysz na pościeli w hotelu to Ten pająk.
  • Przed podróżą zobacz jak wygląda, zapamiętaj. Nigdy nie słyszeliśmy o ataku tego pająka na turystę w hotelu. W tych miejscach raczej przykłada się wagę do czystości. Bądź natomiast bardziej ostrożny, gdy wynajmujesz domek (cabaña) albo pokój w niezbyt zadbanym pensjonacie, lub śpisz na couchsurfingu. Nie chodzi o to, byś odsuwal wszystkie meble po kolei (bo pamiętaj, że On atakuje, gdy czuje niebezpieczeństwo), ale sprawdzenie pościeli przed snem, wytrzepanie ubrań przed założeniem, czy ręcznika przed kąpielą nigdy nie zaszkodzi.
  • Co, gdy ugryzie?

Uszkodzone miejsce będzie boleć, a na skórze pojawi się zaczerwienienie, które z biegiem czasu może się powiększyć i w najgorszym wypadku doprowadzić do martwicy. Dodatkowe reakcje organizmu jak gorączka, nudności, czy bóle mięśniowe pojawiają się w trakcie 12-48 godzin od ukąszenia. Nie polecamy jednak tak długo czekać i zaraz po przemyciu rany zimną wodą i nałożeniu chłodnego okładu, zgłosić się jak najszybciej do szpitala. Warto zabrać ze sobą, o ile jest możliwe, szczątki wroga (może się okazać, że to wcale nie była Araña de rincón i nasza panika okazała się zbędna).

Z naszego doświadczenia

Z Araña de rincón spotkaliśmy się co najmniej 3 razy (w trekkingowym bucie – to ten nikczemnik ze zdjęcia, w ręczniku przed kąpielą, grzecznie śpiącą pod moją poduszką). Za każdym razem byliśmy od niej szybsi. Na szczęście. O te spotkania mieliśmy o wiele łatwiej, bo mieszkaliśmy w starszej daty domku jednorodzinnym, posiadającym patio (skąd pająki łatwo przedostawały się do środka). Poza tym te kilka „spotkań” to bardzo mało na tle 18 miesięcy mieszkania w Chile (w różnych warunkach). Dlatego prawdopodobieństwo, że natkniesz się na Tego pająka podczas Twojej podróży jest statystycznie minimalne, choć niewykluczone.

Mała mysz – duży problem

Jedną z najbardziej znanych w Chile chorób zakaźnych jest ta spowodowana wirusem Hanta (Hantawirusowy zespół płucny). Przypadki zarażenia hantawirusem zdarzają się rzadko, są jednak bardzo często niebezpieczne, a nawet fatalne w skutkach. Nosicielem wirusa są małe gryzonie, w Chile – raton de cola larga (mysz o długim ogonie), a ich odchody pozostawione w piwnicach, opuszczonych domach, czy leśnych kempingach stanowią dla nas punkt ognia. Wypicie zakażonej wody, czy wdychanie skażonego powietrza może wywołać chorobę, która ujawnia się zazwyczaj dopiero po 3 tygodniach od zarażenia, w objawach podobna jest do grypy, a dopiero w późniejszym stadium rozwoju wywołuje ciężkie zaburzenia płucne.

Jak wyjść z tego cało?

  • Wspomniana mysz buszuje najczęściej nocą, na terenach zarośniętych, w lasach, blisko rzek, opuszczone piwnice i domy
  • Miej się na baczności, jeśli jedziesz do Chile wiosną lub latem i zamierzasz nocować na kempingu – wybierz czyste, niezarośnięte miejsce, nie zostawiaj resztek jedzenia, czy śmieci wokół namiotu
  • To samo, gdy będziesz spać „na dziko” – wybierz otwartą przestrzeń, omijaj krzaczory
  • Nie wychodź poza wyznaczone ścieżki w parkach, nie ulegaj pokusie zjedzenia owoców leśnych prosto z krzaczka
  • Jeśli śpisz w domku letniskowym (cabaña), który nie widział człowieka na długo przed tobą (być może jeszcze w zeszłym sezonie), przewietrz go przez co najmniej pół godziny.

Z naszego doświadczenia

O przypadkach zarażenia i śmierci, spowodowanej wirusem hanta słyszeliśmy w telewizji. Dosłownie kilka osób. Chile natomiast zawsze przed sezonem letnim prowadzi kampanie prewencyjne, skierowane szczególnie na tereny wiejskie i leśne, a także do właścicieli kempingów, domków, jak i do wszystkich wybierających się na wakacje.

Owoce morza – kochaj albo rzuć

Różnorodność, wielkość i smak chilijskich owoców morza (mariscos) zdecydowanie zafascynuje ich wielbicieli. Jak dla nas nic nie przebije tych chilijskich specjałów, nie wspominając już o ukochanym ceviche (surowa ryba zakropiona mocno sokiem z cytryny). Może kolorowy targ rybny stanie się też początkiem Twojej miłości do owocow morza? Oby tylko nie toksycznej…

Jak wyjść z tego cało?

  • No dobra…nie chodzi tu o śmierć z miłości, a może bardziej z ciekawości. A ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A piekłem może być męczące Cię w podróży zatrucie, choćby wywołane tym zjedzonym na mercado, nieświeżym ceviche, albo wyłowionej podczas tzw. „czerwonej fali” (marea roja) toksycznej małży, mogącej spowodować dużo poważniejsze skutki. Warto więc próbować lokalnych przysmaków w sprawdzonych i poleconych miejscach oraz kupować u certyfikowanych sprzedawców.
  • Jeśli wiesz, że jesteś uczulony na owoce morza – nie daj się skusić! Empanady też są pycha ????

marea roja – zjawisko naturalne, spowodowane narostem toksycznych mikroalg, stanowiących pokarm dla spożywanych przez nas owocy morza

Z naszego doświadczenia

Osobiście nigdy nie doznaliśmy zatrucia pokarmowego w Chile, głównie dlatego, że rzadko jadaliśmy mariscos, czy ceviche na targach, a częściej te domowe (najlepsze ceviche robi babcia, żadne inne nigdy się z nim nie równało). W trakcie pracy w hotelu na południu Chile, mieliśmy dostęp zarówno do świeżo złowionych ryb jak łosoś, czy korwina, ale też do owoców morza. Mieliśmy sąsiada, poławiacza. Pewnego razu na zamówienie gości, wyłowił erizos de mar (jeżowce).

Muszę przyznać, że jak dla mnie to chyba jeden z najbardziej obrzydliwych z wyglądu jadalnych, morskich stworów. O smaku mogę niewiele powiedzieć, bo spróbowalam zaledwie łyżeczkę jego miąższu…I to wystarczyło, by spowodować u mnie kilka godzin później (w środku nocy) reakcję alergiczną, objawiającą się ostrym pieczeniem od żołądka, po serce i utrudnienie oddychania. Choć leków na astmę od dawna nie używam, to na szczęście w zapasach miałam wziewny lek. Po tym i po szklance rumianku powoli wszystko wróciło do normy…A moje życie prawie wywróciło się do góry nogami…”no bo jak to? nagle mam przestać jeść te wszystkie krewetki, po których jeszcze nic nigdy się nie działo?” Jem dalej, tylko jeżowce już omijam z daleka 🙂

„Weź schowaj ten aparat” – trochę o przestępczości

Jak w każdej ogromej aglomeracji, tak i w liczącym ponad 5,5 mln mieszkańców Santiago de Chile jesteśmy narażeni na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa. Ostatnie lata wiążą się z dużym napływem imigrantów, głównie z sąsiędnich państw jak Peru, Boliwia, Wenezuela, ale też Haiti, czy Dominikana. Niestety jest to jeden z głównych czynników wzrostu przestępczości w stolicy. W Santiago na porządku dziennym są małe kradzieże, roi się od kieszonkowców, nierzadko zdarzają się rozboje z bronią w ręku i to w biały dzień.

Jak wyjść z tego cało?

  • Przede wszystkim, jak w każdym innym turystycznym miejscu, miej oczy szeroko otwarte i zachowaj ostrożność. Nie obwieszaj się biżuterią, nie świeć markowym zegarkiem, nie chodź po ulicy wpatrzony w telefon. Plecak, torebka zawsze z przodu, w restauracji, barze – na kolanach.
  • Miejsca, które najbardzie słynną z rabowania turystów w Santiago de Chile (mimo, że są licznie patrolowane): Plaza de Armas, Mercado Central i La Vega, Wzgórze San Cristobal i Manquehue oraz okolice dworca głównego Estacion Central. Do niebezpiecznych miast zaliczane jest też Valparaiso oraz Antofagasta, czy Arica na północy. O wypełnionym metrze i autobusie, szczególnie wieczorową porą chyba nie musimy wspomniać?
  • Wybierając pieniądze z bankomatu, albo płacąc w supermarkecie zakryj ręką klawiaturę – ustrzeż się klonowania kart
  • Taxi – niestety często zdarzają się oszustwa, szczególnie, kiedy nie mówisz po hiszpańsku. W Chile funkjonuje Uber, co może być dla Ciebie dobrym rozwiązaniem ( dostaniesz przybliżoną cenę przejazdu i znasz profil kierowcy).

Musztarda po obiedzie, czyli ostatnia moda rabunkowa

Jednym z ostatnich trików grupowej kradzieży jest niby przypadkowe oblanie/ubrudzenie ofiary jakimś sosesm typu musztarda, keczup, majonez. Wtedy wkracza do akcji wspólnik, który proponuje chusteczkę i czyszczenie, w międzyczasie próbując nas okraść. Nie dawaj sobie pomóc! Lepiej wrócić do domu z plamą niż bez plecaka.

Na ulicy staraj się nie chodzić z telefonem w ręce – wprawiony złodziejaszek rowerzysta sprawnie i szybko może Cię go pozbawić.

Z naszego doświadczenia

Po przyjeździe do Chile byłam niemiło zaskoczona kwestią bezpieczeństwa publicznego. Nie było dnia, żeby w telewizyjnych wiadomościach nie było mowy o kolejnym asalto (napad), czy portonazo (rabunek aut, polegający na napadaniu na ludzi parkujących samochód albo wjeżdżających do garażu, często z użyciem broni). Nam osobiście nigdy nic złego tego typu się nie przydarzyło, choć na naszych oczach nastolatek z paralizatorem w ręku, buszował w tylnej kieszeni czekającego na przejściu gościa. Na początku byliśmy przeczuleni, po kilku miesiącach przyzwyczajenia i wtopienia się w kraj, z ostrożnością, ale już na większym luzie jeździliśmy nocnymi busami i czatowaliśmy przez telefon w metrze i na ulicy.

No i jak? Chyba nie wystraszyliśmy Was za bardzo i z przyjazdu do Chile nie zrezygnujecie? Co najbardziej Was przeraża w tym kraju? Może macie za sobą jakieś niemiłe, związane z tematem doświadczenie? Podzielcie się ku przestrodze.

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.